PORT I STOCZNIE
Od dzieciństwa mnie budziły,
Pracujące w porcie dźwigi,
Statków i kutrów syreny,
Wojennej Floty gwizdy,
Ostrzegawcze buczki mgłowe,
Dźwigów, suwnic, stali zgrzyty,
Pisk hamulców, stuki młotem,
Co się stało, że ucichły?
Z wzgórz Grabówka i Obłuża,
Widać jak umiera Stocznia,
Choć agonia się wydłuża,
Coraz bliżej jej do końca.
Nieruchomo stoją dźwigi,
Zardzewiała resztka stali,
Góra sprzętu i wyciągi,
Całe dobro już się wali.
Też jest bliski koniec Stoczni,
Dla Wojennej Marynarki,
Kryzys jej dorobek toczy,
Traci na tym Naród polski.
Zasmuceni są Gdynianie,
Mają żal, tak jak przed laty,
Gdy zniknęły niespodzianie,
Armatorów polskie statki,
Te z „Dalmoru” i PLO,
W gdyńskim porcie już ich niema,
Tak upada wspólne dobro,
Strata nie do odrobienia?
Niema chwili do stracenia,
Zbudź się Polsko, otwórz oczy,
Gospodarzy nam potrzeba,
Zanim się Ojczyzna stoczy.
Jerzy Stanisław Fic