WYWIAD Z ŻOŁNIERZEM „XJ”
Spotkaliśmy się w jednym z wojewódzkich miast Polski centralnej, wtopieni w infrastrukturę dyskutowaliśmy na tematy szerokie. Opowiadał o poszczególnych misjach, o emocjach towarzyszących wojnie i działaniom bojowym, o swojej miłości do walki. O ciemnej stronie służby i sprawach, o których się milczy. Chciał pozostać anonimowy. Na wywiad zgodził się bez zawahania. O Wojsku Polskim i jego aktualnych realiach opowiadał Żołnierz „XJ”.
- Powiedz w paru słowach coś o sobie, jak trafiłeś do armii ?
Najprościej… Jestem żołnierzem od siedmiu lat, wtedy zaczęła się moja przygoda z „monem”, czyli „Ministerstwem Obierania Nadziei”, bo to w tym kontekście patrzę teraz chyba, bo.. gdy siedem lat temu przyjmowałem się do wojska, zupełnie inaczej wyglądały obietnice na bazie, których przyjmowałem się do armii. Zupełnie inaczej wyglądało to wtedy, zupełnie inaczej zostało to rozegrane w trakcie. Obietnice, które zostały mi składane, po trzech latach (oczywiście mamy kontrakty), wiec po trzech latach miałem jakiś kolejny kontrakt, i było – nie chcesz nie podpisuj, chcesz – to podpisz, na nowych zasadach. Są nowe zasady, zasady na bazie, których mnie ściągnięto do armii, wpajane były do NSR. Oni przychodzili, i byli pod kloszem, bo to był jakiś projekt rządowy, to samo im obiecali, dokładnie to samo, co mnie, także w tej chwili – nic nie jest pewne i w normie.
- Co możesz powiedzieć o obecnej Armii, obecnym poziomie organizacji, obecnym dowództwie? Jak to odbierasz, jako żołnierz.
Mogę powiedzieć jak jest w moim środowisku. W moim środowisku, jeśli jesteś choćby jakimś kuzynem, lub synem cioci lub wujka, no to pniesz się. Jesteś pół roku w Armii i jesteś kapralem, gdzie masz pewność, że jeśli nie zawalisz, to do emerytury dosłużysz. I wystarczy tobie pół roku, tylko musisz mieć kogoś z rodziny na jakimś szczeblu dowodzenia. Gdziekolwiek, jakieś znajomości, bo to się firma rodzinna powoli robi. Jeśli nikogo nie znasz to są przypadki, że ludzie… Jestem starszym szeregowym – starszy szeregowy może służyć na kontrakcie 12 lat. Znam przypadki gdzie służą ludzie jedenaście lat i 6 miesięcy, 8 miesięcy i są po prostu wydalani z Armii bez żadnych praw. Tam pracować nie mogą, byli na trzech, czterech misjach, bronili naszego kraju, a żegna się ich plastikowym zegarkiem CASIO, i nie wiem czy ktoś kogoś klepie w ramię.
- Jeździsz na misje zagraniczne, jak do tego dojrzałeś, lub jak stało się, że zdecydowałeś się na to, by tak narażać swoje życie ?
Teraz chwila szczerości..?? Pierwszy raz, rzecz jasna, był tylko i wyłącznie po to, żeby nie słyszeć od kogoś : - Słuchaj, jest tam tak lub inaczej, i…. pierwszy raz pojechałem na misję żeby zweryfikować opowieści, które słyszałem. Bardzo chciałem doświadczyć tego na własnej skórze, nie chodziło mi wtedy o pieniądze. Drugi raz, owszem pieniądze grały rolę, uważam, że przez okres czterech lat dużo w Afganistanie się zmieniło, bardzo dużo. No i myślę, że te pieniądze, nie są już tego warte teraz, żeby jeździć tam zarabiać. Można dostać w ucho.
- Rozumiem. Mówisz, że w Afganistanie się zmieniło. To jak tam jest? Co mógłbyś powiedzieć z punktu widzenia człowieka, który mieszka tam ładnych parę miesięcy w roku?
Trzy, cztery lata temu, tak, dokładnie cztery lata temu, bo ja byłem w Afganistanie cztery i pół roku temu pierwszy raz. Misja trwała do końca kwietnia, czyli jeszcze się mieszczę, wtedy było kilka ostrzałów i tyle pamiętam. To znaczy wtedy nikt do nikogo za dużo nie strzelał, ludność cywilna – nie tyle, co przyjazna, lecz neutralna, bym powiedział, w okolicach gdzieś tam bazy. W chwili obecnej przeżyłem „ Komplex Attack”, zaatakowali nas w bazie. Na terenie bazy wysadzali się samobójcy w kamizelkach, wyładowanych śrubkami, gwoździami, nakrętkami…po prostu jak widzieli żołnierza, to odpalali ładunki, sami ginęli, razili w koło prawie wszystko, co się dało. W chwili obecnej jest eskalacja konfliktu, eskalacja przede wszystkim ich działań. Wiadomo, że w tym roku, do końca grudnia, jest koniec. 31 grudnia podobno ostatni żołnierz wylatuje z Afganistanu, czyli to są ostatnie podrygi. Z Rosją też tak się działo, jak tam walczyli. Jak się Rosja wycofywała, nasilały się ataki, żeby stworzyć pozór typu : „wygonimy was, wyganiamy was”.. Talibowie myślą sobie pewnie: „patrz jak ich pogoniliśmy, kraj jest nasz”, i w tej chwili myślę, że działa to bardzo podobnie. Żeby utwierdzić ludzi w przekonaniu, że talibowie jednak wygrywają tę całą potyczkę, – bo to nie jest wojna, to jest potyczka. Nie wiem czy wojną można nazwać Dawida walczącego z Goliatem, czyli że ktoś strzela z kałasznikowa do opancerzonego pojazdu…Nie, to nie jest wojna, to jest po prostu jakaś partyzantka.
- A czy uważasz, że Polska powinna brać udział w tej interwencji? Jest to zbieżne z naszymi interesami?
(Śmiech).. My z tego nie mamy nic, nawet wiz nie mamy załatwionych w chwili obecnej. Moi koledzy, – bo było ich kilku i zginęło… (milczenie). Jeden z kolegów zginął podczas kompleksowego ataku, rodzina zabroniła umieszczać jakichkolwiek informacji w mediach, gdzie zawsze jest, wiesz – bohater umarł, Premier Tusk na pogrzebie, media, super, telewizja, kwiaty, bardzo dobry żołnierz bronił własną piersią interesów Państwa.. Guzik prawda, jedno wielkie kłamstwo. Rodzina po śmierci tego żołnierza zabroniła udzielać jakichkolwiek informacji w mediach na temat jego śmierci. I moim zdaniem jest to słuszne. Bo w tej chwili, po tym, co tam zobaczyłem, mogę powiedzieć tylko jedno. Jesteśmy armią najemników, każdy jeździ po pieniądze, tylko i wyłącznie, a jak przychodzi, co do walki, to bardzo wielu ludzi…po prostu cię nie obroni. Nawet, ty sam się wtedy nie obronisz, jest bardzo ciężko wtedy.
- Czy widzisz, zatem szansę na rozwój potencjału bojowego polskiej Armii ? Szansę na rozwój, zmiany ?
Na zmiany? Teraz ? No, co ty.. Biurokracja, biurokracja i jeszcze raz biurokracja – oraz przede wszystkim kolesiostwo i znajomości. Tak będzie też wyglądała nasza armia w przyszłości i nie będzie miał, kto pracować. Korpus starszych szeregowych zawiązywał się dziesięć lat temu, Czyli przyjmując, że na kontrakcie możemy pracować 12 lat, w ciągu dwóch lat starsi szeregowi zaczną masowo opuszczać wojsko. Co niektórzy odchodzą, bo mija dwanaście lat. Ale właśnie za dwa lata, ludzie zaczną masowo odchodzić z armii, i armia zacznie słabnąć. I za dziesięć lat powiedzmy, przyjdą do armii ludzie, którzy są oderwani od komputera, nie byli w służbie zasadniczej, i chodzą w spodniach „rurkach” , nikomu nie umniejszając, ale realnie patrząc będą reprezentować małą wartość bojową. Nie rzucali kamieniami w szkołę…
- Jako weteran misji zagranicznych, co mógłbyś powiedzieć o stosunku innych żołnierzy z innych armii do żołnierzy polskich?
Każdy żołnierz to osobna jednostka, każdy jest indywidualnie postrzegany, jednak w całokształcie może to wyglądać różnie. Stołówka na misji zagranicznej to „DFAC”, na bazie tego powstał przydomek „DFAC, Warriors” – bo tylko jemy i chodzimy na siłownię. Tak nas postrzegają. Tyle tylko, że jak nagle zrobił się „Komplex Attack”, na własnej skórze się przekonałem – amerykanie uciekali, chowali się gdzieś tam po schronach, nie wiem, na co czekali, po prostu myśleli może, że tam po nich nikt nie przyjdzie. Polacy natomiast, siłą ognia, heroizmem i duchem walki poradzili sobie z całą akcją znakomicie. Trzy dni to trwało. Bo cała akcja nie trwa parę chwil jak może ktoś myśleć, że coś tam wybuchło, ktoś strzela, strzela, strzela, trzy godziny i jest koniec. Taka akcja trwa trzy dni, czasem cztery. Bo nikt nie wie, co się dzieje, nikt nie wie, kto jest za bramą, ilu ich przyjdzie i gdzie są. Także po zdarzeniach bojowych – jesteśmy bohaterami, do zdarzeń bojowych, – kto nie zna, twierdzi, że jesteśmy niepotrzebni.
- Czyli ducha bojowego polskim chłopakom nie brakuje?
Myślę, że moglibyśmy iść z tacami na przeciwnika i z kamieniami…
- Wszystko jasne. Co do tego nie ma wątpliwości, duch bojowy na trwałe zapisany jest w polskim charakterze, i daliśmy dowód tego niejednokrotnie. Ja dziękuję bardzo za rozmowę i pomimo wszelkich trudności życzę sukcesów w wojsku polskim!
Dziękuję, życzenia na pewno się przydadzą (śmiech).
Zdjęcia z prywatnych zbiorów Norberta Lewińskiego.
Rozmawiał Norbert Lewiński